Książki, kwiatki i zakrzywienie czasoprzestrzeni [tygodnik 43/16]

21:05:00

Ahoj.

Nie działo się u mnie w tym tygodniu wiele, bo praca, praca i (tak, zgadliście) praca, ale jeśli postanowicie czytać dalej (zróbcie to, serio), to z tego tygodnika dowiecie się o moich książkowych planach, zakrzywieniu czasoprzestrzeni w Warszawie oraz ile można czekać na jedną małą przesyłkę (podpowiem wam: za długo).

dziewczynaikot blog

Warszawa to dziwne miasto. 

Czasem mam wrażenie, że zakrzywia się tu czasoprzestrzeń. Czasem tydzień mija tak szybko, że dni zlewają mi się w jeden, a jednocześnie odległość kilku przystanków pokonuje się całe wieki.

Chyba nie jestem przeznaczona do życia w dużym mieście.

Grudzień mija mi z prędkością światła, co nie do końca mnie cieszy, bo nie przepadam za styczniem. Niektórzy lubią, bo "nowy rok i nowa ja" i inne takie pierdoły, ale ja nie lubię.
Na razie za rogiem czają się święta, a ja mam urlop cały następny tydzień, więc zamierzam sobie odpocząć i doczytać to, co mam doczytać.

A propos czytania, już miałam w kolejce tylko dwie książki (obie Mankella), ale niespodziewanie wpadł mi jeszcze "Behawiorysta" Mroza i mam zamiar się za niego wziąć jeszcze dziś. 

Dużo szumu było wokół tej książki i mam nadzieję, że nie zawiodę się tak jak na Puzyńskiej. "Motylek" to moja osobista wtopa roku, ale o tym jeszcze napiszę.
Mankella zaś odsuwam z powodu świadomości, że oto mam na biurku jego dwie ostatnie książki i jak je już przeczytam, to koniec. Nie będzie już nic nowego, nigdy. To mnie bardzo smuci, bo cenię bardzo jego twórczość, a zwłaszcza te najnowsze książki. 

Pozostając w temacie książkowym, na blogu pojawił się jeden tekst i to spóźniony na maksa (ale jest!)

Wczoraj w empiku w Galerii Mokotów był Szczepan Twardoch i podpisywał książkę, a ja standardowo dowiedziałam się o wszystkim dopiero dzisiaj. Smuteczek.

Kupiłam sobie drugiego kwiatka, więc można powiedzieć, że sprawa robi się poważna. Dam mu jeszcze chwilę na adaptację i kiedy przestanie kwitnąć przeniosę go do absurdalnie drogiej doniczki identycznej jaką ma poprotka. Paprotka ma się nienajgorzej, co też mnie cieszy, ale podsychają jej końce, więc wnosze, że za mało ją podlewam.

Zamówiłam sobie próbki podkładów mineralnych Amilie, bo nie przepadam za podkładami tradycyjnymi (choć kusi mnie Kat von D).

Używałam Lily Lolo, ale bez szału, zaś produkty Anabelle wysuszają mnie na wiór. Serio, aż piecze mnie skóra. Toteż padło na Amilie, mają super wybór kolorów i postanowiłam, że teraz ich kolej. Niestety, list idzie przez inpost i minął już tydzień, a moich próbeczek ani widu ani słychu. Mam nadzieję, że dostanę je przed moim wyjazdem, bo inaczej będą leżec w skrzynce aż do nowego roku. Jak już przyjdą i sobie poużywam, to napiszę, czy są fajne. Także drogi inpost, ruchy!

Poza tym jutro znów poniedziałek, ale pocieszam się, że to już ostatni pracujący poniedziałek w tym roku, potem czeka mnie jeszcze wizyta u dentysty w piątek w sprawie ułamanego zęba, a potem już tylko pakowanie torby na wyjazd i ahoj słodkie lenistwo.
Dobrze brzmi, co nie?

Ciao!

You Might Also Like

0 komentarze

Popularne

Instagram