Tygodnik mistrzowsko - chaotyczny [11/16]

22:20:00

Dużo mam do napisania, a nie wiem, od czego zacząć. Dlatego myślę nad tym tekstem od południa. Taka logika.



Na jakiś czas pochłonął mnie mecz piłki ręcznej, MKS Lublin -  Pogoń Szczecin, szczęśliwie wygrany przez lublinianki, co oznacza dla nas dziewiętnasy tytuł mistrza Polski. Dziewiętnasty!
Chociaż kibicuję dziewczynom od bardzo wielu lat (ponad piętnaście, czyli więcej, niż połowę mojego życia), to przy każdym sukcesie i tak poleci łza. Lubię sport, ale bez przesady. Tylko Montex wzbudza we mnie uczucia, był częścią mojego dorastania, i sama nazywam siebie ich dumnym kibicem. Trudno to opisać nie wpadając w patos, jak zawsze, gdy w grę wchodzą uczucia. Chciałabym kiedyś napisać o tym tekst na blogu, o Monteksie, MOSiRze, Radiu Lublin i Adamie Rozwałce, ale boję się, że to będzie zbyt intymne i zbyt patetyczne.

Poza tym ciąg dalszy perypetii z mieszkaniem. W piątek wieczorem urwał się sznurek od prysznica (dla niewtajemniczonym czasem włącznik angielskich pryszniców jest zamontowany na suficie i wygląda tak), nie pytajcie, jak to działa, ale dopóki nie szarpniecie za sznurek, żeby zaświeciła się lampka "on", nie skorzystacie z prysznica. Tadam! Sznurek się urwał, więc lipa. Zadzwoniłyśmy do agencji mieszkaniowej w sobotę rano, kazali czekać na landlorda. Niedługo potem okazało się jednak, że landlord nie przyjdzie i nie wyraża zgody, żeby ktokolwiek inny nam to naprawił. Moja sis wkurzona powiedziała na to, że nie możemy czekać trzy dni na pysznic i w takim razie ona będzie szukać nowego mieszkania. Pani agentka kazała więc przysłać zdjęcia urwanego sznurka, wysłałyśmy, ona odpisała, że przekazała tę sprawę do managera. I co stało się dalej? Nic. Manager nie odpisał, landlord się nie pojawił. Od soboty nie mamy prysznica (ani wanny, ale tej nigdy tu nie było). Chyba będziemy szukać nowego mieszkania, ale to już decyzja mojej sis, bo ona w Anglii mieszka na stałe, a ja jak wiadomo tylko na chwilę.

Szwendałyśmy się wczoraj po Birmingham i w końcu głodne zawitałyśmy do Jamie's Italian. Nie czuję się kompetentna, żeby oceniać lokal profesjonalnie, ale jako konsument stwierdzam, że obsługa była w porządku, a lemoniada pyszna. Natomiast samo jedzenie... zamówiłam warzywnego burgera ze zwykłymi, cienkimi frytkami i frytki były ok (sis wzięła chips, czyli grube frytki, z czosnkiem i pietruszką i były obłędne). Burger był słaby. Bardzo. Głównie dlatego, że był mdły. Nie było w nim żadnego wyraźnego smaku, a sorry, wiem, jak można i trzeba doprawić warzywnego kotleta. Nie jestem fanką nadmiernie wyrazistych smaków, zwłaszcza ostrego, ale ten burger był zupełnie bez wyrazu. Nie było też w nim żadnego sosu, tylko serek wiejski chyba w tej roli (serio?) - to jest pójście na łatwiznę. zwłaszcza, że burger mięsny miał sos. Czas oczekiwania na te cuda długi. Wiem, że to duża knajpa i ciągle był prawie komplet, więc mogę przymknąć oko, ale gdybym była bardzo głodna... Plus za to, że wszystko było świeże i prawdziwe. Możliwe, że wpadnę tam jeszcze kiedyś na makaron, ale napewno nie na burgery. Sorry Jamie.

Ponieważ ostatnio nie mogę spać, a czytać nie zawsze mi się chce, obejrzałam film (rzadko to robię). Film ma tytuł Adam i jest opowieścią o inżynierze z zespołem Aspergera. W zamiarze miał to być chyba film a'la komedia romantyczna, ale dla mnie to bardzo smutna opowieść. Czy w życiu Adama coś się zmieniło, czy zmieniła go relacja z Beth? Nie, Nadal pozostanie "dziwny", ale to zrozumieją tylko inni aspergerowcy i ich bliscy. Dla reszty widzów to tylko film o zabawnym dziwaku, który rozwalił sobie związek, ale kiedyś jego życie się odmieni.Nie odmieni się, mówię Wam. Chociaż Hugh Dancy jest w tym filmie jak zawsze pociągający i z klasą i mogłabym go oglądac nawet, gdyby grał kosz na śmieci.

Muzycznie dalej towarzyszą mi Mumford & Sons, ale również Tom Odell (który będzie na Orange Warsaw w tym roku, a mnie tam nie będzie, smuteczek).



Z wykopalisk internetowych wybrałam kilka perełek:

  • Przeowoc Truskawka - Damian Parol o supermocy truskawek
  • Dziewczyna na ultramataronie - Joanna Pawlik i jej historia biegania na diecie roślinnej
  • Porażki - Krzysztof Gonciarz o swoich porażkach i jak do nich podchodzi. Bardzo inspirujące, będę o tym pamiętać w lipcu
  • Dziewczyna w rzece - film dokumentalny o życiu kobiet w Pakistanie, cenie życia i przebaczenia
Poza tym moi mili, dotarłam z blogiem na facebook. W planach mam też dotrzeć w końcu na instagram, ale na razie możecie znależć i polubić mnie tu: dziewczynaikot


Mówiłam, że będzie chaotycznie?
Ciao!

You Might Also Like

0 komentarze

Popularne

Instagram