Przekleństwo nieśmiertelności. Futu.re (Dmitry Glukhovsky)

18:46:00

Są takie książki, które robią w mózgu dziurę, wchodzą pod skórę. Wciągają do wykreowanego świata. Książka się skończyła, a ty nadal żyjesz w jej świecie. Brzmi znajomo?

Witajcie w Futu.re.
Witajcie w gigalopolis. Lepiej, żebyście nie mieli lęku wysokości. Albo klaustrofobii.


Dmitry Glukhovsky - Futu.re

futu.re glukhovsky książki


Oto Siedem Jeden Siedem, członek elitarnej Falangi, grupy, która pilnuje, żeby stan ludzi w Europie się zgadzał. 

Na świecie żyją miliardy ludzi, bo wynaleziono lek zapewniający wieczną młodość. Na świecie nie ma kawałka wolnej ziemi, a wieżowce z ciasnymi kubikami ciągną się kilometrami w górę. Żeby utrzymać tę kruchą równowagę, mieszkańcom nie wolno się rozmnażać. Jeśli ktoś zdecyduje się na dziecko, musi je zarejestrować, ale wtedy można dokonać aborcji lub zachować ciążę, ale jedno z rodziców otrzymuje zastrzyk akceleratora, po którym zostanie mu najwyżej 10 lat życia. Niezgłoszone dzieci są zabierane do internatów, a rodzicom za karę podawany jest zastrzyk - tropieniem takich ludzi i wykonywaniem wyroków zajmuje się właśnie Falanga, a w niej nasz uroczy Siedemset Siedemnaście. Wszystko się zmienia, kiedy senator Schreyer składa mu propozycję nie do odrzucenia.
Ta książka jest bardzo rosyjska - to znaczy wpisuje się w kanon klasycznej rosyjskiej literatury. Wszystko jest tu w krzywym zwierciadle, katedra w Strasburgu jest przekształcona w dom publiczny, gdzie panie odgrywają role biblijnych postaci, organizacja Nieśmiertelnych nazywa się Falanga, nazwisko ministra, Bering tak bardzo przypomina nazwisko Goering, a i sam główny bohater w końcu stanie się częścią tego, z czym jeszcze niedawno zaciekle walczył. Zakochuje się w kobiecie, którą miał zabić. Przychodzi na świat dziecko, które miało się nie urodzić i zmienia wszystko.
W tej samej katedrze w Strasburgu rok później dokonuje się przemiana Siedem Jeden Siedem i wtedy ostatecznie przestaje nim być, a staje się Janem, a nie Siedemset Siedemnaście, jednym z dziesięciu żołnierzy w pododdziale Falangi. Wcześniejsza scena z prostytutką odgrywającą Marię tak bardzo przypomina mi wątek ze Zbrodni i Kary Dostojewskiego, ten z Raskolnikowem i Sonią, choć też a rebours.
Jest i inny wątek, tak bardzo aktualny. Barcelona, miasto, które chciało być zbyt dobre dla przybyszy spoza Europy przypłaciło to upadkiem, zostało odgrodzone od Europy murem, a w końcu z powodu rebelii jego napływowi mieszkańcy zostali sztucznie postarzeni i wywiezieni tam, skąd przyszli. Co było ich grzechem? Chcieli mieć dostęp do lepszego świata i daru nieśmirtelności. Padają w książce słowa, że mieszkańcy Barcelony chcieli asymilować przybyszy poprzez kulturę, zamiast nauczyć ich pracować. Jak wielu ludzi teraz chciałoby tego samego scenariusza? Zebrać wszystkich niechcianych przybyszy i wysłać ich z powrotem, jak najdalej od nas, żebyśmy dalej mogli tkwić w błogostanie, tak jak mieszkańcy gigapolis chcieli być nieśmiertelni, dlatego nie mogli i nie chcieli zrobić miejsca dla obcych. Gigalopolis, z jej obsesją na punkcie młodości tak bardzo przypomina naszą kulturę - nie chcemy oglądać starości i przeszkadzają nam dzieci. W Futu.re miejsce staruszków jest w specjalnych ośrodkach, nie mają wstępu do miejsc uczęszczanych przez resztę ludzi, a dzieci są po prostu odsyłane do internatów. 

To, za co uwielbiam Glukhovskiego (co za idiotyczna transkrypcja jego nazwiska) to intelektualna gra, w jaką wciąga swoich czytelników. 

Każda jego książka ma wiele ukrytych znaczeń, które możemy dostrzec, ale nie musimy - trzeba do tego pewnego kapitału kulturowego. Nie sądze, że cokolwiek w Futu.re jest przypadkowe, a autor zabiera nas w szaloną podróż w czasie i choć niektóre elementy tej układanki są nowe, to większość już znamy, zdarzyła się w przeszłości. 

Wystawa o nieśmiertelności w CNK (na której miałam przyjemność być) pozwoliła mi dostrzec także inne aspekty problemu. Bo tak, drogie dziatki, nieśmiertelność to nie dar, tylko problem. Paradoksalnie tym, co pcha nas do działania jest nieuchronność śmierci. Nasz czas jest ograniczony, więc nie można go marnować. Co jednak, kiedy ten czas jest nieograniczony? Jaka jest motywacja do działania? Zerowa. Życie zamienia się w pozbawione głębszego sensu dryfowanie w czasie. Glukhovsky ocenia to jednoznacznie, a ja wraz z nim: to nie jest świat, w jakim chciałabym żyć.

Czytaliście? Lubicie?
Ciao.

You Might Also Like

0 komentarze

Popularne

Instagram